Tytułowy wątek związany jest z faktem, iż w bardzo wielu przypadkach wytępienie insektów jest po pierwsze trudne i nie zawsze eksterminacji ulega cała kolonia, a po drugie, w pewnych okolicznościach mają one zwyczaj wracać tam, gdzie wcześniej były. Owe „okoliczności” to właściwie biologia niektórych owadów, ich zwyczaje, a nawet miejsce, w którym się zalęgły.
Dla przykładu:
- mrówka faraonka buduje sieć gniazd satelickich, siedzib połączonych ze sobą korytarzami, a podczas dezynsekcji wystarczy nie dotrzeć choćby do jednego z nich (nawet jeśli żadna królowa nie przeżyje), by kolonia się odrodziła – robotnice wyhodują z jaj niejedną nową królową,
- osy i szerszenie mają zwyczaj budować gniazda w tym samym miejscu, w którym zostało zniszczone pierwotne,
- prusaki i karaluchy nierzadko budują gniazdo z daleka od naszej kuchni, a docierają do niej poprzez kanalizację, zatem przykładowe opryskanie pomieszczenia w żadnym razie nie wystarczy, by wytępić całą kolonię.
Przez powyższe w wielu przypadkach walki z owadami do najważniejszych metod należą te, które wykorzystują fakt przenoszenia przez nie trucizny (trutki) na własnym ciele i zanoszenie jej do gniazda, co w dużym stopniu uprawdopodabnia powodzenie podjętych działań. Przy powyższym, niektóre środki działające w ten sposób zabezpieczają mieszkanie przez wiele miesięcy.
Profilaktyka po dezynsekcji
Aczkolwiek w zależności od światopoglądu, warunków w których pojawiły się insekty, ich ilości i z pewnością innych czynników, walkę z nimi możemy podjąć samodzielnie z wyłączeniem środków chemicznych. Podobnie możemy się zdecydować na tego typu kierunek profilaktyki po dokonaniu dezynsekcji.
Pomaga w tym wiedza o tym, czego określone owady nie lubią, czyli stosowaniu tzw. straszaków. Niemal każdy gatunek unika pewnych: pokarmów, zapachów, warunków (temperatury, obecności innych organizmów) itd.
W przypadku najczęściej eksterminowanych owadów, będących pospolitymi szkodnikami czy pasożytami, posiadamy już pewną wiedzę o ich przyzwyczajeniach, preferencjach czy bodźcach awersyjnych. I tak w zależności od gatunku:
- mrówki – nie znoszą: mięty, bazylii, cyprysów cytrynowych i dalii; ponadto nie lubią zapachu zmielonej kawy i cynamonu, które można rozsypać w newralgicznych miejscach w mieszkaniu,
- osy i szerszenie – nie cierpią czosnku, który można rozwiesić w miejscach ich częstego pobytu oraz tam, gdzie było gniazdo (lekko rozgniecione lub nacięte wianki, by puściły zapach), ponadto nie lubią one zapachu pewnych kwiatów, które można zasadzić w ogródku lub rozwiesić w doniczkach przy oknie, a są to: bratki, lawenda i pelargonie,
- pluskwy – unikają świeżej fasolki szparagowej, co było wykorzystywane przez ludzi już od setek lat,
- muchy – na te dobrze znane nosicielki milionów bakterii odstraszająco działają: mięta, cytrusy, ulatniający się ocet, jak również cynamon, pieprz i czosnek, a wśród roślin lawenda i paproć; ponadto muchy unikają koloru niebieskiego,
- rybiki cukrowe – w przypadku tych małych insektów wystarczy regularne wietrzenie przez kilka tygodni,
- prusaki i karaluchy – nie znoszą woni liści laurowych, które można pokruszyć i rozsypać w mieszkaniu,
- mole spożywcze – nie lubią cytrusów (można rozłożyć wysuszone skórki), tytoniu, podobnie nie znoszą zapachu cedru, którego gałązkami można wyłożyć półki, szafki, czy szuflady w kuchni.
Profilaktyka nie zastąpi dezynsekcji
Powyższe metody nie stanowią zagrożenia chociażby dla naszych zwierząt domowych i jest to ich główna zaleta, nie chcielibyśmy bowiem by np. nasz kot wylizał pozostawioną w mieszkaniu chemiczną trutkę żelową. Ponadto wymienione zalecenia dotyczą „małego problemu” lub okresu po przeprowadzonej dezynsekcji.
Naturalne metody zabezpieczenia się przez szkodnikami i pasożytami nie pomogą nam jednak w walce z plagą insektów. Gdy ich ilość przekracza normy przyzwoitości lub pomimo stosowania naturalnych zapór pojawiają się one w narastającej ilości, owady zawsze obejdą nasze zabezpieczenia. Wówczas pomoże jedynie profesjonalna pomoc świadczona przez firmę DDD.